piątek, 31 maja 2019

Listy Wilhelma Kleczka z frontu cz. 1

Wilhelm z prawej, 1942 r.



Francja 6.01.1942 r.
Kochana Siostro , Szwagrze i mała Janeczko !
List wasz otrzymałem za który zasyłam wam najserdeczniejsze podziękowanie i polecam się dalszej łaskawej pamięci .Cieszy mnie to bardzo ,że pamiętaliście o mnie ,a przeważnie żeście mnie mieli w pamięci przez święta. Wy moi mili święta przeżyliście szczęśliwie i wesoło razem. Ponieważ jak mi piszecie ,że drugie święto odprawialiście uroczyście mamine urodziny. Że Wiktor był z narzeczoną ,a Małgosia z kawalerem. I cieszy mnie to bardzo ,że przynajmniej wy macie te szczęście odwiedzać się nawzajem . Ja święta przeżyłem smutnie ,ponieważ święta przy wojsku to nie są takie same jak w domu. I oba święta przesiedziałem w koszarach nie wychodząc nigdzie na kto. Mięło to znowu 10 tygodni jakżem ostatni raz był w domu , lecz tym razem nie prędko się zobaczymy , Bo jak wam już wiadomo ,że obecnie jestem tylko na innym przeszkoleniu , i potem to wyjadę znowu do frontu. I po raz drugi z stamtąd to już może nie będzie powrotu .Jedyne moje życzenie to by było jeszcze to , przed wyjazdem do pola przynajmniej na parę dni jeszcze na urlop przyjechać , a żeby się tak z wami jeszcze raz pożegnać .Tak moi mili nie możecie się tego na pewno wyobrazić jak się człowiek dziwnie czuje gdy ma iść do tej walki bez pożegnania się z rodziną a nie wiedząc czy się powróci . I gdy pierwszy raz szedłem do tej walki to naprawdę ręce i nogi mi drżały i sam nie wiem gdzie moje pociski z karabinu maszynowego padały. I to nie żeby od strachu tego huku , tylko od tego bo myślałem tylko o tym kiedy mnie tak kula nieprzyjacielska trafi . Lecz mnie Bóg jakoś zachował i tylko zostałem raniony. Gdy znowu leżałem w szpitalu to przypomniały mi się te ostatnie tatowe męki w szpitalu. Lecz tatę myśmy odwiedzali ,a ja leżałem tak sam i prosiłem Boga, a żeby mi się przynajmniej o was śniło. Na ogół prowadzi mi się dobrze , ponieważ za Gefreitera to już nie jest tak jak za zwykłego żołnierza .Tylko ,że bardzo mało poczty otrzymuję bo z Anną się skończyło więc nie ma kto pisać .Jedno mnie bardzo ciekawi jako tam Wiktor mo za frelka ,a Małgoś za kawalera i to niech patrzą jeden z nich się żenić będzie to będzie sposób na urlop przyjechać.
Kończę ten krótki list innym razem napiszę więcej .Więc zasyłam wam moi mili serdeczne pozdrowienia i żegnam się z wami , zostańcie z Bogiem ! Tam samo załączam wam znowu jedno moje zdjęcie żebyście przynajmniej po mnie mieli jakąś pamiątkę .
Bywajcie zdrowi Wilhelm

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Smutne ile to młodych wtedy poginęło !

Pieczęć towarzystwa śpiewu Cecylia

                                                                        Pieczęć z 1928 r.