poniedziałek, 25 listopada 2019

środa, 13 listopada 2019

Rodzina Pielok

1927 r od lewej Karol Pielok, Wilhelm Garbulowski, Elfryda Pielok, Genowefa Kubica, II rząd od prawej : n.n, Marta, Henryk, Wilhelm, Karol, Józef

poniedziałek, 30 września 2019

Kopalnia Makoszowy lata 20-te.


U góry rysunek opublikowany w gazecie "polonja" z lat 20-tych przedstawiający kopalnię Delbruck, budynek celny i budkę wartowniczą, z lewej wejście do kopalni Makoszowy.

wtorek, 20 sierpnia 2019

Ostatni list z frontu Wilhelma Kleczki


Ostatni List…
Rosja 24 marca 1942 r.
Kochana siostro, szwagrze i mała kochana Janeczko !!!
Na sam początek mojego listu zasyłam wam jak najwięcej pozdrowień i braterskich uścisków. List was otrzymałem za który wam serdecznie dziękuję i polecam wam się dalszej łaskawej pamięci.
Nie macie pojęcia jakżem się waszym listem ucieszył , bo list dla żołnierz na froncie to jedyna pociecha, upłynęło już to znowu 2 tygodnie ja jestem na froncie i przeżywam te smutne chwile. Tak kochani ciężki czas żołnierza znajdującego się na froncie , o głodzie i chłodzie trzeba walczyć i śmierci patrzeć w oczy. Obecnie znajduję się przy morzu czarnym na półwyspie Krym . I nikt tego sobie nie potrafi wyobrazić co ty się za rzeczy dzieją ,ponieważ jestem na najgorszym z frontów bo są tu największe siły rosyjskie. Niekiedy to się w jednym miejscu leży przez cały dzień i noc , a nic się nie słyszy i nie widzi tylko dym błyskawice i drżenie ziemi , a do tego te straszne mrozy. Niekiedy to się już nawet człowiekowi żyć nie chce. Lecz się tylko tym pocieszam ,że się ta straszna wojna kiedyś skończyć musi , tylko to wszystko szczęśliwie przeżyć , lecz będzie to trudne. Z Francji wyjechałem 1 marca , a 12 wyładowani zostaliśmy nad morzem czarnym w mieście Odessa i zaraz od pierwszego dnia zaczęły się zażarte walki i byłem już w różnych niebezpieczeństwach życiowych. I sam się nad tym dziwię , że tak z wszystkiego szczęśliwie wyszedłem. Lecz jest to inna siła – siła Boża . Bóg wysłuchał wasze modlitwy i kieruje moimi krokami .Cieszy mnie to bardzo ,że kochana Janeczka tak ładnie się za mnie modli i mnie pamięta, tak samo mnie cieszy ,że się wam dobrze powodzi i życzę wam tego z całego serca żeby wam się jak najlepiej wiodło i żebyście wszyscy razem tą wojnę szczęśliwie przeżyli . Jestem pewny ,że jakbyście mnie teraz zobaczyli to mnie na pewno nie poznaliście pomimo ,że jestem waszym rodzonym bratem.  Lecz wojna człowieka zmienia ,a mianowicie obdarty jestem jak jakiś łazik, a do tego te długie nie strzyżone włosy i zarośnięta broda i wąsy, a to dopiero 2 tygodnie a co będzie ze mną za parę miesięcy , to może sam siebie nie poznam. Już to znowu pół roku minęło jakżeśmy się ostatni raz widzieli lecz teraz moi mili nie tak prędko się zobaczymy . I to chociaż by mnie raniono to zaraz po wyleczeniu znowu na front. Więc nie ma żadnej nadziei chyba ,że po wojnie której końca też jakoś nie widać . Zadziwić was to może , że na froncie ,a mam czas na pisanie listu . Tak moi mili byłem bez przerwy osiem dni w ogniu i po tych ośmiu dniach nareszcie trochę odpoczynku więc ja zamiast spocząć zebrałem się na pisanie listu ,a żeby was przynajmniej powiadomić ,że dzięki Bogu jeszcze żyję
Kończę już ten list jeszcze raz zasyłam wam miłych i serdecznych pozdrowień to i proszę o mnie nie zapominać w modlitwach
Więc żegnam się z wami , zostańcie z Bogiem nie on was ma w swojej opiece Brat szwagier i wujek tak samo pozdrowienia dla wszystkich przyjaciół i znajomych zasyła Wilhelm.

Może tylko ja mam takie odczucia, że list ten jest listem pożegnalnym, wyczuwam w nim załamanie wujka sytuacją w której się znalazł, list napisał zaledwie 6 dni przed śmiercią, bardzo prawdopodobne, że gdy  ten list już nadszedł do mojej ciotki, gdy siedząc w pokoju z pełną uwagą czytała słowa kreślone przez brata i ciesząc się, że nic mu nie jest - Wilhelm już nie żył. Zginął mając niespełna 25 lat.
Zdjęcie wysłane do mojej prababki, a matki Wilhelma, długo pozostawał jako zaginiony leżąc w masowym bezimiennym grobie, po ekshumacji złożono jego ciało na cmentarzu wojennym w okolicach Odessy, zrobiono zdjęcie i przesłano rodzinie. Wilhelma rozpoznano po dokumentach i zdjęciach rodzinnych, które zawsze nosił w kieszeni munduru.


środa, 14 sierpnia 2019

Szymały - Familoki

 Specjalnie na życzenie jednego z czytelników udostępniam trzy zdjęcia przedstawiające m. in. ul. Szymały wraz z Familokami. na nieszczęście zdjęcia zazwyczaj przedstawiają budynek, który przetrwał do dziś, a kolejne dwa, które zostały wyburzone rzadko trafiają się na fotografii. Zdjęcia wykonano w latach 1942-1959.
Orszak ślubny Franciszek Pyka - Maria Sieroń 1959 r.
Żniwne 1942 r.

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Makoszowy po plebiscycie w 1921 r.

Zdjęcie wykonano po wygranym plebiscycie, Makoszowy pozostały w Polsce ! Czwarty od lewej Gerhard Makselon. Nad głowami chłopców godło Rzeczpospolitej Polski.

piątek, 9 sierpnia 2019

Johann Sieroń i problemy z Zabrzańską gnojówką ! 1925 r.

Raz na jakiś czas przypomina mi osobie mój ulubiony przodek. Prapradziadek Jan (Johann) był postacią wyjątkowo dla mnie interesującą, pieniędzy szukał wszędzie, prowadził cegielnię, sklep i jedno z większych gospodarstw, śpiewali o nim prześmiewcze piosenki, układali wierszyki, a w Makoszowach pełno można znaleźć historyjek związanych z Johanem, tu trafiony niedawno fragment artykułu o problemach przy granicy polsko-niemieckiej. Dziadek jak to dziadek wszędzie go pełno - dostał swoją rubrykę o gnojówce i cudownie naszkicowany mały wizerunek - mały, ale pięknie przedstawiający mojego Johanka ! Wizerunek ukazał się w Polonii z 1925 r

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

10.000 Wyświetleń !

Kochani czytelnicy, z całego serca dziękuję za to, że od trzech miesięcy czytacie mojego bloga. Niezmiernie mi miło, że w tak krótkim czasie blog ma już 10.000 wyświetleń to prawie pięć razy tyle co liczą sobie moje ukochane Makoszowy. Cieszę się, że tak ochoczo chcecie poznawać naszą lokalną historię.

 Serdecznie pozdrawiam. Karol Franciszek Kleczka

piątek, 2 sierpnia 2019

Makoszowskie Rodziny - Paluchowie

Od lewej w górnym rzędzie Peter, Jakub, Franz i Wilhelm Paluch. Od lewej w dolnym rzędzie: Maria, Anna zd. Mikosch, Karol, Julianna Kleczka zd. Paluch z córką Heleną. 1915 r.

Rodzina Paluchów przybyła do Makoszów w 1907 r. wtedy to ojciec rodziny Jakub zatrudnił się w miejscowej cegielni jako woźnica. Do wyjazdu z Byciny zostali przymuszeni przez konflikt z miejscowym żandarmem pruskim. Linia męska w tej rodzinie prawie całkowicie wymarła. Dzieci małżeństwo Jakuba (1865-1919) i Anny(1870-1951) miało aż 12-cioro z tego siedmioro zmarło w wieku dziecięcym, a aż troje z nich zmarło w jednym tygodniu. Dojrzałości dożyli:
- Franz *1891 r. ożenił się z Matyldą pochodzącą z Paniów i tam też mieszkał aż do śmierci. Jako jedyny z braci zdążył założyć rodzinę.
-Julianna *1893 r. +1961 - wyszła za mąż za Jana Kleczka i w raz z nim doczekała się jedenastki dzieci z czego pięcioro zmarło w wieku dziecięcym.
- Wilhelm *1896 r. +1930 r. ożenił się w Makoszowach w 1920 r. z Anną Gendasz. Zmarł w 1930. Nie pozostawił po sobie dzieci.
- Piotr *1900 r. +1921 r. - kawaler. Zmarł po operacji żołądka.
-Maria * 1908 r. wyszła za mąż za Józefa Krzyścika w 1930 r. miała dwóch synów i córkę,  z czego jeden zmarł jako dziecko.
-Karol * 1910r.  +1942 r.ożenił się w Bielszowicach z Bertą Rohmisch w 1935 r. w 1941 trafił do podobozu KL- Auschwitz -  Stammlager "RADOCHA", gdzie zamęczony zmarł w grudniu 1942 r. ciało po odpowiedniej łapówce udało się ściągnąć do Makoszów i pochować go przy swoich.

sobota, 27 lipca 2019

Ausweis der Deutschen Volksliste z Makoszów.

 Dwa ausweisy z Makoszów, małżeństwo to było sąsiadami zza płota moich pradziadków. Mieszkali przy obecnej ulicy Kłodnickiej 1.
Posiadali II grupę narodowościową. Dokument posiada również polskie pieczęcie i używany był do końca marca 1945 r.

wtorek, 16 lipca 2019

Makoszowskie wesela cz. 3 - Schiron&Dyrnowski

Dyrnowski Carl - zawiadowca stacji Makoszowy do 1929 r. następnie przeniesiony do ekspedycji towarowej w Katowicach, jego partnerka to Sophie Schiron, siostra mojego prapradziadka. Zdjęcie wykonano parę dni przed ślubem jako pamiątkę narzeczeństwa. 1922 r. Po ślubie ciotka nie nosiła się już po "chopsku". W latach 30-tych małżeństwo zamieszkało w Kończycach do dziś ich potomkowie mieszkają w kamienicy wybudowanej przez ojczyma Karola.

poniedziałek, 15 lipca 2019

Makoszowskie rodziny cz. 2

Ślub Schieron&Scholdra 1919 r. 1:Sylwester Pyzik - naczelnik gminy Makoszowy, drużba weselny i kuzyn pana młodego, 2: Jan Scholdra - ojciec panny młodej, 3: Otylia Scholdra zd. Cebulla - matka panny młodej, 4: Maria Schieron zd. Scholdra, 5: Wawrzyn (Laurentz) Schieron, 6: Genowefa Schieron zd. Orzoł - bratowa Laurentza, 7: Johann Schieron - brat Laurentza, 8-11 : Klara, Alfons Ludwik, Franz i Wilhelm Schieron bratankowie Laurentza, 12: Józef Orzoł - fekturant, bibliotekarz, powstaniec, prezes "Słowika" makoszowskiego, drużba weselny. 13-14 Robert i Magdalena Orzoł, 15-17 Julia, Maria i Franciszek Orzoł, 18. Ks. Franciszek Dzierzon, 19: Selma Scholdra - siostra panny młodej.

czwartek, 11 lipca 2019

Trzej postańcy z jednej kompanii.

Od lewej Jan Kleczka, Łucja Gawron, Adam Przybyła, Szymon Gawron. Lata 30-te.
Cała czwórka brała udział w wszystkich trzech powstaniach śląskich. W I i II zarówno Kleczka jak i Przybyła służyli w kompanii Szymona Gawrona, po II powstaniu Kleczka pracował w biurze plebiscytowym w Zabrzu mieszczącym się w hotelu Kochmana.

środa, 10 lipca 2019

Makoszowy ul. Sejmowa.

1938 r. ul. Sejmowa. 

Zdjęcie słabej jakości, ale jakże urokliwe, ul. Sejmowa - dawna 3-go maja, w czasie okupacji Hauptstrasse, przed powstaniami ul. Wiejska. Równo ułożona kostka, oraz charakterystyczny budynek z prawej strony - To restauracja braci Kontnych. Wszystkie budynki z prawej strony zostały wyburzone, natomiast kamienica z lewej strony stoi po dziś dzień. Przypuszczam, że zdjęcie wykonano z okazji wybuchu Powstań Śląskich dlaczego ?
Od lewej : powstaniec Adam Przybyła, podpor. Jan Kleczka, Łucja i Szymon Gawronowie. Wszyscy służyli w jednej kompanii w czasie III Powstania Śląskiego.

Makoszowskie wesela.

Makoszowy 1919 r. Albina Gryszka z Makoszów i Eryk Mistarek pochodzący z Wrocławia.

Makoszowy Oświęcimska lata 30-te.

Makoszowy Oświęcimska 10 .
 Makoszowy ul. Oświęcimska, dawniej ul. Pawła, a w czasie okupacji HorstWesselstrasse. Prawie niezmieniony od czasu wykonania zdjęcia budynek nadal można zobaczyć w makoszowskim krajobrazie. Na pierwszym zdjęciu dumnie stoi Albina Mistarek zd. Gryszka (na środku) mieszkanka Oświęcimskiej 10 (zdjęcie od placu). Sąsiednim budynek (numer 12) wybudował Borzyk Alois, mieszkał tam z rodziną aż do końca swojego życia, następną właścicielką domu była Adelajda jego córka, ta po ślubie z Józefem Sieroniem przez krótki czas wynajmowała kamienicę i w końcu ją sprzedała. Rodziny, które mieszkały w tym budynku w okresie XX-lecia to między innymi : Faska, Wiciok czy Glinka. Na dolnym zdjęciu zobaczyć możemy zobaczyć ten sam budynek od frontu ( z lewej strony). Budynki po prawej stronie również przetrwały do dnia dzisiejszego.
II z lewej Wiktor Kleczka. Makoszowy ul. Oświęcimska 1937 r.

środa, 3 lipca 2019

Powódź 1936 r. - "Mosty szły razem z wodą"

Franz Sieron (z lewej) w 1935r. na rok przed zerwaniem mostu. Makoszowy.
Wielu mieszkańców z wielkim poruszeniem opowiada o tragedii jaka co jakiś czas dotyka moją rodzinną miejscowość. Makoszowy doskonale pamiętają powódź z 2010 r. oraz wcześniejsze, które przeciętnie co dekadę niszczyły okolicę. Woda jednak nie jest problemem tylko naszych czasów. Mało kto wie, że właściwie największe spustoszenie na swojej drodze miała powódź z 1936 r. "Rwała za sobą mosty, przewracała szopy,wyrywała chodniki" - taki zapis odnalazłem niedawno. W gazetach również pojawiła się drobna wzmianka :         

 "  Na Górnym Śląsku w ostatnich dniach października na skutek zawirowań atmosferycznych na Beskidami i Sudetami przeszły poważne opady atmosferyczne. Dzienny opad na przykład dnia 30 października wynosił 50,4mm. Następstwem tych opadów było, iż rzeka Kłodnica oraz jej prawy dopływ – potok Czarniawka, prowadziły bardzo duże ilości wody. Woda Kłodnicy zalała łąki przy Mizerowie, co spowodowało zablokowanie oddania wody potoku Czarniawka – do rzeki Kłodnicy. Następstwem tej wysokiej wody było silne parcie wody na most Czarniawki, równocześnie parła woda ze  strony wschodniej. Ten spowodowany przez naturę nacisk na uszkodzony przez eksploatację górniczą kopalni Sośnica wyżej omawiany most wraz z częściowym nasypem kolejowym runął do wody. Masy wodne prowadzone przede wszystkim przez Czarniawkę o godzinie 1730 dnia 30 października zalały sąsiednie tereny."
Artykuł prasowy mówi jedynie o zniszczeniu mostu nie wspomina jednak o 
- zniszczeniu około 1200m odcinka koryta Czarniawki, która stanowiła wówczas granicę państwową.
- zniszczenie połączenia kolejowego Gierałtowice – Sośnica.
- zniszczenie stalowych mostów kolejowych nad Kłodnicą, oraz mostu stalowego nad  łąkami „Podgórze”.
- zniszczenie drogowego, drewnianego mostu nad Kłodnicą.
- zniszczenie połączenia kolejowego Ligota Zabrska – Sośnica.
- zniszczenie połączenia kolejowego Makoszowy – Gierałtowice.
- zniszczenie dwóch budynków kolejowych.
- zalanie Folwarku na Mizerowie.
- zalanie Młyna zbożowego Kropszów.
Woda zalała również wiele okolicznych domów, a jej nurt porwał za sobą wiele drewnianych szop i chlewików. 

Pieczęć towarzystwa śpiewu Cecylia

                                                                        Pieczęć z 1928 r.