piątek, 31 maja 2019

Listy Wilhelma Kleczka z frontu cz. 1

Wilhelm z prawej, 1942 r.



Francja 6.01.1942 r.
Kochana Siostro , Szwagrze i mała Janeczko !
List wasz otrzymałem za który zasyłam wam najserdeczniejsze podziękowanie i polecam się dalszej łaskawej pamięci .Cieszy mnie to bardzo ,że pamiętaliście o mnie ,a przeważnie żeście mnie mieli w pamięci przez święta. Wy moi mili święta przeżyliście szczęśliwie i wesoło razem. Ponieważ jak mi piszecie ,że drugie święto odprawialiście uroczyście mamine urodziny. Że Wiktor był z narzeczoną ,a Małgosia z kawalerem. I cieszy mnie to bardzo ,że przynajmniej wy macie te szczęście odwiedzać się nawzajem . Ja święta przeżyłem smutnie ,ponieważ święta przy wojsku to nie są takie same jak w domu. I oba święta przesiedziałem w koszarach nie wychodząc nigdzie na kto. Mięło to znowu 10 tygodni jakżem ostatni raz był w domu , lecz tym razem nie prędko się zobaczymy , Bo jak wam już wiadomo ,że obecnie jestem tylko na innym przeszkoleniu , i potem to wyjadę znowu do frontu. I po raz drugi z stamtąd to już może nie będzie powrotu .Jedyne moje życzenie to by było jeszcze to , przed wyjazdem do pola przynajmniej na parę dni jeszcze na urlop przyjechać , a żeby się tak z wami jeszcze raz pożegnać .Tak moi mili nie możecie się tego na pewno wyobrazić jak się człowiek dziwnie czuje gdy ma iść do tej walki bez pożegnania się z rodziną a nie wiedząc czy się powróci . I gdy pierwszy raz szedłem do tej walki to naprawdę ręce i nogi mi drżały i sam nie wiem gdzie moje pociski z karabinu maszynowego padały. I to nie żeby od strachu tego huku , tylko od tego bo myślałem tylko o tym kiedy mnie tak kula nieprzyjacielska trafi . Lecz mnie Bóg jakoś zachował i tylko zostałem raniony. Gdy znowu leżałem w szpitalu to przypomniały mi się te ostatnie tatowe męki w szpitalu. Lecz tatę myśmy odwiedzali ,a ja leżałem tak sam i prosiłem Boga, a żeby mi się przynajmniej o was śniło. Na ogół prowadzi mi się dobrze , ponieważ za Gefreitera to już nie jest tak jak za zwykłego żołnierza .Tylko ,że bardzo mało poczty otrzymuję bo z Anną się skończyło więc nie ma kto pisać .Jedno mnie bardzo ciekawi jako tam Wiktor mo za frelka ,a Małgoś za kawalera i to niech patrzą jeden z nich się żenić będzie to będzie sposób na urlop przyjechać.
Kończę ten krótki list innym razem napiszę więcej .Więc zasyłam wam moi mili serdeczne pozdrowienia i żegnam się z wami , zostańcie z Bogiem ! Tam samo załączam wam znowu jedno moje zdjęcie żebyście przynajmniej po mnie mieli jakąś pamiątkę .
Bywajcie zdrowi Wilhelm

czwartek, 30 maja 2019

Film z powodzi 1985 r. w Makoszowach

Powódź w Makoszowach w 1985 r.

Makoszowska Poczta do lat 60-tych.





Budowa poczty w Makoszowach, ul. Szymały 22. 1927 r.
Powstanie urzędu pocztowego w Makoszowach datuje się na początek lat 20. XX w. Makoszowska poczta wspomniana jest w „Spisie urzędów i agencji pocztowych, telegraficznych i telefonicznych na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej oraz stacji kolejowych upoważnionych do wymiany telegramów prywatnych”. Wg stanu z dnia 1 października 1921 r.
Wcześniejsze przesyłki trafiały do biur kopalni „Delbrück”. Być może to tam znajdował się pierwszy urząd pocztowy, jednakże żadna księga adresowa tego nie wspomina, a w latach tych żaden z mieszkańców nie figuruje jako listonosz czy poczmistrz. Wynika z tego,że praktykowano wówczas formę „poste resante”, czyli odbiór przesyłki przez interesanta w placówce. Jedną z pierwszych ajentek pocztowych, a później naczelniczek poczty była Anna Jurczyga z domu Glinka.
Druki pocztowe z lat 20-tych.
Listonosz Jurczyga z żoną.

Urząd pocztowy i telegraficzny znajdował się wtedy przy dzisiejszej ul. Sejmowej. Było tak aż do 1927 r., kiedy to Jan Sieroń, kupiec z Makoszów, dostał pozwolenie na rozbudowanie swojej kamienicy. Na parterze tego budynku obok sklepu kolonialnego miał znajdować się nowy urząd pocztowy wraz z biurem dla naczelnika i mieszkaniem urzędniczym. W rzeczywistości używano jedynie pokoju, który oficjalnie był urzędem, oraz „biura”, czyli pokoju naczelnika. W 1931 r. naczelnikiem
poczty był Paweł Rzepka. Rok później zmarł ajent pocztowy Jan Pielok, a w 1936 r. – szofer pocztowy Emanuel
Makselon. W latach 1938–1939 makoszowską pocztą kierował Alfons Sieroń. Urząd czynny był od 8.00 do
20.00, od poniedziałku do soboty. W niedziele pracowano wyłącznie od 9.00 do 11.00, te same godziny pracy obowiązywały w dni świąteczne.Oprócz dostarczania i przyjmowania przesyłek urząd zajmował się sprzedażą losów loteryjnych, znaczków
pocztowych, a także mieściła się w nim Pocztowa Kasa
Oszczędności. Telegraf czynny był od 8.00 do 12.00 i od
15.00 do 18.00. W urzędzie znajdowała się też centrala
telefoniczna. Prócz listonosza, Wilhelma Lomania, we wsi mieszkał również Wilhelm Buchała. W makoszowskiejpoczcie pracował od lutego 1934 r. aż do wybuchu
wojny. W czasie okupacji musiał podjąć pracę fizyczną
w firmie budowlanej. Po 1945 r.zatrudniony został na poczcie Zabrze 1. Tam też ukończył kurs straży pocztowej i został starszym strażnikiem – w tym charakterze pracował aż do emerytury w 1954 r. Poczta w budynku przy ul. Szymały 22 (dawniej ul. Szkolna 54) istniała do połowy lat 60-tych. /tekst publikowany wcześniej w książce "Nasze Makoszowy" /

#Makoschau
#Makoszowy
Kartka pocztowa nadana z okazji 30-tych urodzin Alfonsa Sieronia, nadana w urzędzie pocztowym w Makoszowach w 1937r. co zabawne kartka ta trafiła tylko piętro wyżej.

środa, 29 maja 2019

O kopalni Makoszowy



Kopalnia i koksownia Makoszowy lata 30-te.
Wawrzyn Sieron (na środku) podczas pracy w przodku.
           

Decyzję o budowie kopalni Makoszowy podjęto przed 1900 r., a stało się tak dlatego, że w okolicach Makoszów odkryto złoża węgla koksującego. Początkowo powstał tam szyb wentylacyjny dla kopalni „Królowa Luiza”. Zlokalizowany był on na miejscu, gdzie obecnie znajduje się kopalnia „Makoszowy”. W 1901 r. zaczęto drążyć szyb II, szyby te nazwano „Zeroschachte”. Jako datę, którą przyjęto za początek funkcjonowania kopalni w Makoszowach przyjmuje się dzień 1 kwietnia 1906 r. w tym roku podjęto również decyzję o budowie koksowni przy szybach „Zero”, której budowa zakończyła się dwa lata później. W 1908 r. kopalnia „koło Makoszów” otrzymała nową nazwę „Delbruckschachte” - nazwa ta pochodzi od nazwiska niemieckiego zastępcy kanclerza i ministra – Klemensa Delbrucka, który swoimi działaniami rozwijał przemysł na Górnym Śląsku. W tym samym czasie uruchomiono także pierwszą bębnową maszynę elektryczną. W 1912 r. przyznano zakładowi większą samodzielność. Stworzono również stanowisko dyrektora, a został nim asesor górniczy Hernicke. Prócz wielu pracowników kopalnia zatrudniała 55 koni pracujących na dole oraz 17 pracujących na powierzchni. Były one siłą pociągową dla wagoników wypełnionych węglem. Dopiero w 1915 r. wprowadzono pierwszą lokomotywę spalinową, która napędzana była benzolem. Znacznie odciążyła ona pracę zarówno ludzi jak i koni. Mimo, że od 1908r. Kopalnia posiadała swoją elektrownię do oświetlenia używano jednak głównie lamp olejowych, a później ich następczyń „karbidek” były one nieodłącznymi towarzyszkami pracy każdego górnika.
            Po zakończeniu działań I wojny światowej w listopadzie 1918 r. założono Radę Ludową, delegatami do powiatowej Rady Ludowej zostali Szymon Gawron i Karol Widera. To właśnie oni w III powstaniu zajęli tereny kopalni.W styczniu 1922r. Zaczęto wytyczać granice zgodnie z wynikami plebiscytu. W Zabrzu uczyniono to dopiero w maju tego roku. Przez ten okres wielu polskich pracowników zmagało się z szykanami niemieckiego kierownictwa placówki. Mimo, że kopalnia przypadła Polsce naniesione poprawki działały na korzyść niemiecką. Nie pomagały protesty ani statystyki. Mimo, że kopalnia zatrudniała 4300 osób, aż 3600 mieszkało po Polskiej stronie granicy. W 1924 r. kopalnia została wydzierżawiona, a już 2 lata później przejęta przez koncern pruski „Preussische Bergwerks un Hutten Aktiengesellschaft” . Od 1922 r. Niemcy próbowali wykupić od „Skarbofermu” część pól górniczych, które póki co leżały bezużytecznie. Strona Polska jednak ani myślała o jej sprzedaży. W latach 20-tych nagłośniono również sprawę przekupywania polskich urzędników, którzy mieli coś do powiedzenia w tej sprawie – sprawiło to, że „Skarboferm” odkładał sprzedaż na coraz to dalszy plan. Dopiero w 1931 r. podjęto decyzję o ich sprzedaży. Na rzecz Polskich władz wypłacono wtedy 3.000.000 marek. Z końcem lat 20-tych wprowadzono również do pracy na dole nowe lokomotywy – elektryczne. W chwili przejęcia kopalni przez władze polskie w 1945 r. było ich aż 26.
             W czasie okupacji w kopalni „Delbruck” działała polska organizacja podziemna, której przewodzili: Błaszczyk, Kalinowski, Makselon, Mikosiak, Rajca i Woźnica – prócz magazynowania broni, kolportowali również prasę podziemną, w 1943 r. przywódców organizacji wykryto i aresztowano. Cała szóstka zginęła w obozie. Rok później szeregi organizacji ponownie zostały przerzedzone aresztowano aż 29 jej członków. Pięcioro z nich podzieliło los dawnych przywódców organizacji.
             Kiedy wojska wyzwoleńcze wkroczyły do Makoszów (27 stycznia 1945r.) od razu powołano nowy zarząd kopalni. Nadzorował go radziecki major Myszkin. Tymczasowy Komitet Zakładowy składał się z samych robotników, któremu przewodniczył Ryszard Popela. Stworzono również Zarząd Tymczasowy zasiedli w nim: nadsztygar Szuster, sztygar objazdowy Heisler i kierownik wydziału maszynowego Ruszniok. W wyniku 6 letniej wojny w kopalni dawały się we znaki znaczne braki w zasobach ludzkich. Uwolnieni jeńcy wojenni, którzy przez lata okupacji pracowali na „Delbrucku” opuściły Makoszowy, tym samym znacznie zmniejszając liczbę pracowników zakładu. Spora część górników została również wywieziona w głąb ZSRR. Nie można było również liczyć na dawnych fachowców, większość Niemieckich pracowników uciekło przed nadchodzącym frontem zostawiając nie tylko stanowiska, ale również większość dobytku.
            W pierwszych dniach funkcjonowania kopalni w „nowej rzeczywistości” pracowało w niej tylko 180 osób, którzy zajmowali się głównie zabezpieczeniem pozostałości, chroniąc je przed kradzieżą czy umyślnym zniszczeniem. Problemem był nie tylko brak pracowników, ale również zaopatrzenie. Brakowało praktycznie wszystkiego. Sytuacja poprawiła się gdy kopalnia wraz z koksownią wznowiła pracę. Udawało nawet zdobyć się żywność w zamian za dostawę koksu czy benzolu. W kwietniu 1945 r. podjęto decyzję o zmianie nazwy od tego czasu kopalnia nosiła nazwę „Makoszowy”. Armia Radziecka jako zdobycz wojenną całkowicie rozebrała i wywiozła płuczkę. Usilne starania władz polskich zakończyły się sukcesem. Na szczęście wszystkie urządzenia były zdeponowane jeszcze na terenie Zabrza. Pierwszym polskim dyrektorem kopalni został inż. Artur Swoboda.
              Zachętą dla przyszłych pracowników bez wątpienia była perspektywa szybkiego otrzymania domu bądź mieszkania. Już w 1949r. Przystąpiono do budowy osiedla domków jednorodzinnych „fińskie domki”. Choć chętnych do pracy nie brakowało to sporym problemem był brak wykwalifikowanej kadry. Sytuacja zmieniła się dopiero gdy otworzono Wydział Górniczy na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Dodatkową zachętą była możliwość zamiany służby wojskowej na 20 miesięcy pracy na dole. W 28 sierpnia 1958 r. miała miejsce największa katastrofa w historii kopalni.  W wyniku pożaru na poziomie 300 i wskutek wydobywających się kłębów dymu zginęło aż 72 pracowników kopalni. W 2008 r. załoga kopalni „Sośnica-Makoszowy” ufundowała pomnik, który stanął naprzeciw kopalni. Wymienia się na jego tablicy wszystkie ofiary tej feralnej szychty. Za sprawą wypadku wprowadzono liczne zaostrzenia przepisów przeciwpożarowych oraz wymogi przewietrzania wyrobisk. Zmieniono też stary osprzęt lamp karbidowych na lampy elektryczne. Kopalnię od zakończenia wojny systematycznie modernizowano, by zwiększyć wydobycie. Już w 1952r. Wydobycie przekroczyło 2 mln ton. Szczególny nacisk na zwiększenie wydobycia kładziono w latach 70-tych. Planowano wydobywać aż 20.000 ton na dobę – w związku z tym zaczęto pogłębiać dwa nowe szyby IV i „Północny”. Modernizacji i rozbudowie miał podlegać również zakład przeróbczy. Na planach jednak pozostało.
              Lata 80-te przyniosły zapomniane już od lat problemy z zaopatrzeniem. Ograniczono się więc do najbardziej potrzebnych inwestycji. Mimo trudności w 1982r. Wydobycie wyniosło już ponad 4,8 mln ton. W 1983r. Oddano do użytku nową łaźnię. Od 1984r. Zaczęto przygotowywać się do uruchomienia nowego poziomu – 850. W styczniu 1986r. W nowo wybudowanych pomieszczeniach swoją siedzibę znalazły: archiwum, centrala telefoniczna, dyspozytornia główna kopalni, kierownictwo kopalni, stacje metanometryczna i geofizyczna oraz odział załogi ruchu i spora część działów technicznych. Początek lat 90-tych nie tylko były okresem, w którym zaszły zmiany w ustroju politycznym kraju. Kopalnia Makoszowy w dniu 1 stycznia 1990 r. stała się samodzielnym przedsiębiorstwem państwowym. Zaczęto więc planować zamknięcie niektórych ścian, a wydobycie na pozostałych miałoby być znacznie efektywniejsze. W 1993r kopalnia Makoszowy wraz z sześcioma innymi zakładami została połączona i stała się jednoosobową jednostką Skarbu państwa pod nazwą Gliwickiej Spółki Węglowej. Sytuacja zmieniła się w 2003r. Wtedy to kopalnia przeszła pod Kompanię Węglową SA, której siedziba znajduje się w Katowicach. W 2005r. Kopalnię „Makoszowy” połączono z kopalnią „Sośnica” - tworząc kopalnię „Sośnica-Makoszowy”. Mimo szerokich perspektyw na pracę kopalni na kolejne dziesiątki lat w 2015 r. przywrócono stan sprzed 2005r. Samodzielna już kopalnia „Makoszowy” trafiła do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. 31 grudnia 2016r. Zgodnie z decyzją ministerstwa energii zakończono wydobywanie w tym przedsiębiorstwie. Obecnie na terenie kopalni Makoszowy rozpoczęto rozbiórkę m. in. Szybów, oraz części budynków
Makoszowy 1945 r,



czwartek, 23 maja 2019

Kradzież na farze w Makoszowach

#Makoszowy
#Makoschau

Kościół w Makoszowach


Makoschau
Projekt kościoła.

Zanim w Makoszowach powstał kościół mieszkańcy  na liturgię słowa uczęszczali do okolicznych Przyszowic. Było tak prawdopodobnie od samego początku powstania tego kościoła. W dokumentach z 1530r. Można odnaleźć informację o podatku makoszowskich rolników na rzecz proboszcza. Wymienieni w tym dokumencie zostali: Kieslowski, Piecha, Pyzik, Wiciok i trzej mężczyźni o nazwisku Rolnik.
            O budowie odrębnego kościoła zaczęto obradować w 1910r. W 1912r. Starano się o otrzymanie zgody na jego budowę. Z tego właśnie roku pochodzą plany budowy pierwszej makoszowskiej świątyni. Wybrano nawet miejsce. Zdaniem parafian najlepszym placem był dawny ogród farski, na tę lokalizację nie zgadzał się ówczesny proboszcz z Przyszowic – ks. Krakowski, twierdził, że kościół powinien stanąć na górce – był to typowy w tamtym okresie zabieg, zwłaszcza w rejonach opolskich. Kościół zlokalizowany na najwyższym punkcie miejscowości miał być najważniejszym budynkiem w okolicy – widocznym z daleka, zarazem będąc punktem strategicznym, oraz co najważniejsze miał w ten sposób być chroniony między innymi przed powodziami. Miejsce jakie wybrał Krakowski to dzisiejsza ul. Okrężna, dokładnie naprzeciw supermarketu sieci handlowej „Biedronka”. Pomysł ten okazałby się trafny, a gdyby ta budowla powstała w owym miejscu zapewne nie dotknęła by go żadna powódź. Kolejnym pomysłem było oddanie kawałka ziemi przez gospodarzy: Chwaszcza, Hałupka i Szołdra zadeklarowali się, że oddają działkę pod kościół przy dzisiejszej ul. Toruńskiej. Wszelkie plany przekreślił jednak wybuch I wojny światowej.
Makoschau
Ołtarz kościoła w latach 30-tych.
            Mimo, że wojna zakończyła się po 4 latach, od planów budowy kościoła odstąpiono. Odkupiono dawny budynek szkoły i starano się go przystosować do nowej roli. Kościół został poświęcony w 1919r. Początkowo był kuracją, a od 1 sierpnia 1925r. Stał się parafią. Co prawda dokumenty wskazują, że przekształcenie kuracji na parafię nastąpiło rok wcześniej, jednakże dopóki nie spełniono wszystkich warunków, Makoszowy nie mogły nazywać się parafią. W 1920r. Parafia wydzierżawiła teren pod cmentarz. W centralnej części cmentarza ustawiono krzyż zakupiony przez Pawła i Annę Naczenskich,  po dziś dzień pod krzyżem znajduje się grób fundatorów.  Przy ul. Szymały znajdowała się również postawiona w 1887r. Kaplica różańcowa. [1]
Według dokumentów z 1923r. przy kościele w Makoszowach wymienia się następujące bractwa:
1.    Trzeci zakon św. Franciszka.
2.    Bractwo żywego różańca.
3.    Kongregacja Mariańska.
4.    Dziecięctwo Pana Jezusa.
5.    Arcybractwo Straży Honorowej Najświętszego Serca Pana Jezusa.
6.    Bractwo Wstrzemięźliwości.
7.    Arcybractwo Matek Chrześcijańskich.
            W 1924r. Utworzono radę parafialną, której przewodniczył ks. Mańda, składała się ona z 12 osób: Sylwester Pyzik – sołtys, Maks Suchan i Guido Naczenski – młynarze, Kazimierz Kruszyna – sekretarz gminny, Jan Sieroń – kupiec i rolnik, Józef Buchała - inwalida[2], Jan Szymała – Piekarz, Franciszek Bujoczek, Jan Wieczorek I, Józef Piecha i Wawrzyn Makselon – robotnicy.
Jeszcze w tym samym roku parafia w Przyszowicach chciała by Makoszowy zapłaciły za odłączenie się z tamtejszej parafii. Mocno zaangażowany ks. Mańda pisał w tej sprawie do Wikariatu Generalnego w Katowicach, gdzie uzyskał poparcie. Wikariat wystosował pismo do ówczesnego proboszcza przyszowickiego, karcąc jego zachowanie, a także przypomniał, że rolą parafii macierzystej jest wspomaganie nowych kościołów, oraz doposażenie ich w niezbędne sprzęty.


Kościół lata 60-te.
            W 1926r. Odbyła się wizytacja kościoła. Stan jaki zastano opisano w protokole: „ Makoszowy posiadają 7 klas polskich i 3 niemieckie, Inspektorem powiatowym jest p. Kobylin, w  świątyni znajduje się jedna pozłacana puszka z 350 hostiami, umieszczona jest w czystym tabernakulum wybijanym jedwabiem. Wieczna lampka świeci się ciągle i zasilana jest prądem elektrycznym, tabernakulum znajduje się w ołtarzu głównym. Kościół sprząta się raz w tygodniu. Wyposażenie kościoła: krzyże metalowe, chrzcielnica kamienna na klucz zamykana, dwa konfesjonały, kazalnica ze schodkami drewnianymi. Naprzeciw ołtarza mały chór zamiast organów Harmonium. Cztery obrazy, cztery chorągwie i 7 proporców. Zakrystia  zlokalizowana w zachodniej części świątyni, bardzo ciasna. Na wieży kościoła trzy dzwony. Cmentarz o powierzchni 0.75ha. Przy cmentarzu „trupiarnia” wybudowana z blachy. We wsi cztery kapliczki.
            W 1927 doposażono kościół w nowe dziewięciu-głosowe organy zamówione w Rybniku w firmie „Klimosz&Dyrszlag” wykonane natomiast w firmie Rieger we Wiedniu. Fundatorami wyposażenia kościoła byli mieszkańcy. Ołtarz główny, monstrancję, ambonę oraz dzwon ufundował Paweł Naczeński,  chrzcielnicę zakupili bracia Aleksander, Piotr i Robert Makselon synowie Bartłomieja. W 1954r. Nowe drewniane obudowy stacji krzyżowej wykonał stolarz Wiktor Chwaszcza z Makoszów. Tego samego roku w kościele zawisł obraz Matki Boskiej Fatimskiej pędzla Jana Wałacha. Największe remonty świątyni przypadły na rok 1951.W kolejnych latach również podejmowano się remontów. W 1982r. Podjęto decyzję o remoncie kapitalnym. Kościół praktycznie rozebrano do połowy, wylano nowe fundamenty pod prezbiterium, wymieniono wszystkie instalacje, dobudowano również wieżę, na której zawisły 4 dzwony, a zwieńczono ją stalowy spiczastym dachem z niewielkim krzyżem u szczytu. Po ukończeniu wszystkich prac świątynie ponownie poświęcono. W latach 1983-1987 wybudowano nowe probostwo, a stare całkowicie rozebrano dopiero w 2006r. W 2010r. Poświęcono zupełnie nowy ołtarz. W 2014r. Przebudowano dach wieży. Obecnie
 wybudowana jest z metalowej konstrukcji na której zawieszono podświetlony zegar.



Patroni parafii
           
            Patronami Makoszowskiej parafii zostali święci męczennicy Jan i Paweł. Dlaczego właśnie oni? Być może przez to, że są patronami rolników, a Makoszowy były wsią rolniczą. Podobno prośbę o nadanie właśnie tych patronów do biskupa wrocławskiego Georga Kopp wystosowali Jan i Paweł Naczeńscy, a ten poparł ten pomysł. Inną wersją zapisaną w 1933r. W gazecie „Polska Zachodnia” jest następująca historia: […] Było to w czerwcu prawie w dzień św. Jana i Pawła. Inspektor dworu wracał z objazdu pola, aż tu w drodze powrotnej złapała go burza. Pędzi do domu ile tylko ma sił, a koń tylko czegoś się lęka i strzyże uszami. Wjechali już na podwórze, a tu jak nie uderzy piorun! Konia na miejscu ubiło, a woźnicy nic, nawet najmniejszej rany. Z wdzięczności co rok w tym dniu, aż do końca życia dawał na mszę świętą w kościele w Przyszowicach, później my wybudowaliśmy nasz kościół pod tym wezwaniem. Co ciekawe ilekroć w tym dniu jest burza, to tylko obejdzie bokiem, nie robiąc we wsi żadnej szkody”.



[1]W 1945r. pełniła ona funkcję kostnicy, gdy w okolicznych Przyszowicach ponad 60 osób straciło życie, z relacji najstarszych makoszowian – trumny stawiono w trzech warstwach, bo inaczej nie zmieściłyby się do kaplicy.
[2]Czyt. Emeryt.

Pieczęć towarzystwa śpiewu Cecylia

                                                                        Pieczęć z 1928 r.