wtorek, 20 sierpnia 2019

Ostatni list z frontu Wilhelma Kleczki


Ostatni List…
Rosja 24 marca 1942 r.
Kochana siostro, szwagrze i mała kochana Janeczko !!!
Na sam początek mojego listu zasyłam wam jak najwięcej pozdrowień i braterskich uścisków. List was otrzymałem za który wam serdecznie dziękuję i polecam wam się dalszej łaskawej pamięci.
Nie macie pojęcia jakżem się waszym listem ucieszył , bo list dla żołnierz na froncie to jedyna pociecha, upłynęło już to znowu 2 tygodnie ja jestem na froncie i przeżywam te smutne chwile. Tak kochani ciężki czas żołnierza znajdującego się na froncie , o głodzie i chłodzie trzeba walczyć i śmierci patrzeć w oczy. Obecnie znajduję się przy morzu czarnym na półwyspie Krym . I nikt tego sobie nie potrafi wyobrazić co ty się za rzeczy dzieją ,ponieważ jestem na najgorszym z frontów bo są tu największe siły rosyjskie. Niekiedy to się w jednym miejscu leży przez cały dzień i noc , a nic się nie słyszy i nie widzi tylko dym błyskawice i drżenie ziemi , a do tego te straszne mrozy. Niekiedy to się już nawet człowiekowi żyć nie chce. Lecz się tylko tym pocieszam ,że się ta straszna wojna kiedyś skończyć musi , tylko to wszystko szczęśliwie przeżyć , lecz będzie to trudne. Z Francji wyjechałem 1 marca , a 12 wyładowani zostaliśmy nad morzem czarnym w mieście Odessa i zaraz od pierwszego dnia zaczęły się zażarte walki i byłem już w różnych niebezpieczeństwach życiowych. I sam się nad tym dziwię , że tak z wszystkiego szczęśliwie wyszedłem. Lecz jest to inna siła – siła Boża . Bóg wysłuchał wasze modlitwy i kieruje moimi krokami .Cieszy mnie to bardzo ,że kochana Janeczka tak ładnie się za mnie modli i mnie pamięta, tak samo mnie cieszy ,że się wam dobrze powodzi i życzę wam tego z całego serca żeby wam się jak najlepiej wiodło i żebyście wszyscy razem tą wojnę szczęśliwie przeżyli . Jestem pewny ,że jakbyście mnie teraz zobaczyli to mnie na pewno nie poznaliście pomimo ,że jestem waszym rodzonym bratem.  Lecz wojna człowieka zmienia ,a mianowicie obdarty jestem jak jakiś łazik, a do tego te długie nie strzyżone włosy i zarośnięta broda i wąsy, a to dopiero 2 tygodnie a co będzie ze mną za parę miesięcy , to może sam siebie nie poznam. Już to znowu pół roku minęło jakżeśmy się ostatni raz widzieli lecz teraz moi mili nie tak prędko się zobaczymy . I to chociaż by mnie raniono to zaraz po wyleczeniu znowu na front. Więc nie ma żadnej nadziei chyba ,że po wojnie której końca też jakoś nie widać . Zadziwić was to może , że na froncie ,a mam czas na pisanie listu . Tak moi mili byłem bez przerwy osiem dni w ogniu i po tych ośmiu dniach nareszcie trochę odpoczynku więc ja zamiast spocząć zebrałem się na pisanie listu ,a żeby was przynajmniej powiadomić ,że dzięki Bogu jeszcze żyję
Kończę już ten list jeszcze raz zasyłam wam miłych i serdecznych pozdrowień to i proszę o mnie nie zapominać w modlitwach
Więc żegnam się z wami , zostańcie z Bogiem nie on was ma w swojej opiece Brat szwagier i wujek tak samo pozdrowienia dla wszystkich przyjaciół i znajomych zasyła Wilhelm.

Może tylko ja mam takie odczucia, że list ten jest listem pożegnalnym, wyczuwam w nim załamanie wujka sytuacją w której się znalazł, list napisał zaledwie 6 dni przed śmiercią, bardzo prawdopodobne, że gdy  ten list już nadszedł do mojej ciotki, gdy siedząc w pokoju z pełną uwagą czytała słowa kreślone przez brata i ciesząc się, że nic mu nie jest - Wilhelm już nie żył. Zginął mając niespełna 25 lat.
Zdjęcie wysłane do mojej prababki, a matki Wilhelma, długo pozostawał jako zaginiony leżąc w masowym bezimiennym grobie, po ekshumacji złożono jego ciało na cmentarzu wojennym w okolicach Odessy, zrobiono zdjęcie i przesłano rodzinie. Wilhelma rozpoznano po dokumentach i zdjęciach rodzinnych, które zawsze nosił w kieszeni munduru.


środa, 14 sierpnia 2019

Szymały - Familoki

 Specjalnie na życzenie jednego z czytelników udostępniam trzy zdjęcia przedstawiające m. in. ul. Szymały wraz z Familokami. na nieszczęście zdjęcia zazwyczaj przedstawiają budynek, który przetrwał do dziś, a kolejne dwa, które zostały wyburzone rzadko trafiają się na fotografii. Zdjęcia wykonano w latach 1942-1959.
Orszak ślubny Franciszek Pyka - Maria Sieroń 1959 r.
Żniwne 1942 r.

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Makoszowy po plebiscycie w 1921 r.

Zdjęcie wykonano po wygranym plebiscycie, Makoszowy pozostały w Polsce ! Czwarty od lewej Gerhard Makselon. Nad głowami chłopców godło Rzeczpospolitej Polski.

piątek, 9 sierpnia 2019

Johann Sieroń i problemy z Zabrzańską gnojówką ! 1925 r.

Raz na jakiś czas przypomina mi osobie mój ulubiony przodek. Prapradziadek Jan (Johann) był postacią wyjątkowo dla mnie interesującą, pieniędzy szukał wszędzie, prowadził cegielnię, sklep i jedno z większych gospodarstw, śpiewali o nim prześmiewcze piosenki, układali wierszyki, a w Makoszowach pełno można znaleźć historyjek związanych z Johanem, tu trafiony niedawno fragment artykułu o problemach przy granicy polsko-niemieckiej. Dziadek jak to dziadek wszędzie go pełno - dostał swoją rubrykę o gnojówce i cudownie naszkicowany mały wizerunek - mały, ale pięknie przedstawiający mojego Johanka ! Wizerunek ukazał się w Polonii z 1925 r

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

10.000 Wyświetleń !

Kochani czytelnicy, z całego serca dziękuję za to, że od trzech miesięcy czytacie mojego bloga. Niezmiernie mi miło, że w tak krótkim czasie blog ma już 10.000 wyświetleń to prawie pięć razy tyle co liczą sobie moje ukochane Makoszowy. Cieszę się, że tak ochoczo chcecie poznawać naszą lokalną historię.

 Serdecznie pozdrawiam. Karol Franciszek Kleczka

piątek, 2 sierpnia 2019

Makoszowskie Rodziny - Paluchowie

Od lewej w górnym rzędzie Peter, Jakub, Franz i Wilhelm Paluch. Od lewej w dolnym rzędzie: Maria, Anna zd. Mikosch, Karol, Julianna Kleczka zd. Paluch z córką Heleną. 1915 r.

Rodzina Paluchów przybyła do Makoszów w 1907 r. wtedy to ojciec rodziny Jakub zatrudnił się w miejscowej cegielni jako woźnica. Do wyjazdu z Byciny zostali przymuszeni przez konflikt z miejscowym żandarmem pruskim. Linia męska w tej rodzinie prawie całkowicie wymarła. Dzieci małżeństwo Jakuba (1865-1919) i Anny(1870-1951) miało aż 12-cioro z tego siedmioro zmarło w wieku dziecięcym, a aż troje z nich zmarło w jednym tygodniu. Dojrzałości dożyli:
- Franz *1891 r. ożenił się z Matyldą pochodzącą z Paniów i tam też mieszkał aż do śmierci. Jako jedyny z braci zdążył założyć rodzinę.
-Julianna *1893 r. +1961 - wyszła za mąż za Jana Kleczka i w raz z nim doczekała się jedenastki dzieci z czego pięcioro zmarło w wieku dziecięcym.
- Wilhelm *1896 r. +1930 r. ożenił się w Makoszowach w 1920 r. z Anną Gendasz. Zmarł w 1930. Nie pozostawił po sobie dzieci.
- Piotr *1900 r. +1921 r. - kawaler. Zmarł po operacji żołądka.
-Maria * 1908 r. wyszła za mąż za Józefa Krzyścika w 1930 r. miała dwóch synów i córkę,  z czego jeden zmarł jako dziecko.
-Karol * 1910r.  +1942 r.ożenił się w Bielszowicach z Bertą Rohmisch w 1935 r. w 1941 trafił do podobozu KL- Auschwitz -  Stammlager "RADOCHA", gdzie zamęczony zmarł w grudniu 1942 r. ciało po odpowiedniej łapówce udało się ściągnąć do Makoszów i pochować go przy swoich.

Pieczęć towarzystwa śpiewu Cecylia

                                                                        Pieczęć z 1928 r.