|
Zamordowana rodzina Kozłowskich w 1940 r. |
|
Zdjęcie przed pochówkiem, luty 1945 r. |
27 stycznia 1945 ks. Jakub Mainda zanotował w księdze zgonów, Rosjanie weszli do Makoszów, zabijając kilku Niemców przy flaku (okolice kopalni) następnie ukradli konie Widery i Sieronia i odeszli w stronę Knurowa. Cywili w Makoszowach zginęło 6-cioro z tego trzy osobowa rodzina niemiecka, miejscowy dowódca volksturmu, mężczyzna i 17 letnia Bronia Orzol. Kolejną wsią były Przyszowice, tam serię z karabinu były dużo częstsze, kobiety, dzieci, starcy liczeni w dziesiątkach - ginęli z błahych powodów. Z Przyszowicami graniczą Gierałtowice. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak tę miejscowość dotknęło "wyzwolenie" z moich wiadomości to właśnie tutaj moja praprababka Franciszka Lanuszny z moją prababką Heleną (która, była w 8 miesiącu ciąży) uciekła z pod Żor, do siostry praprababki Marii Puc. W Gierałtowicach miały pozostać przez 9 dni. Może dlatego utarła mi się myśl, że były one bezpieczniejsze niż w Palowicach. Jak się okazuje wcale nie było tam tak kolorowo. 28 stycznia 1945 r. Godzina 22.00 Rodzina Kozłowskich, była szanowaną i głęboko wierzącą familią, jak w każdej Śląskiej rodzinie ich syn służył w Wehrmachtcie. Jeszcze nie zdążyły ucichnąć salwy zwycięstwa nad okupantem, gdy drzwi rodziny Kozłowskich zostały poobijane kolbami "zwycięskich" karabinów. "Chcemy wódki" wrzeszczał na staruszka Wilhelma Kozłowskiego i jego siostrę Józefę wyzwoliciel. Tłumaczenia, że wszystko co miał oddał już, nie satysfakcjonowały Rosjan, z wściekłością weszli do środka i zaczęli strzelać. Młode córki Wilhelma, Klara i Gertruda otrzymały strzały w usta, Klara dodatkowo przestrzelone miała serce i brzuch. Ich matka
Anna również zabita została przez kule w sercu. Właściciela domu zastano z wyrwaną ręką i przestrzelonym sercem, jego siostra miała rozerwaną krtań, a syn Alojz roztrzaskaną głowę i powybijane zęby. To co wydarzyło się w domu Kozłowskich opowiedziała krewna, która w tym czasie była w ich domu, w chwili gdy żołnierze dobijali się do drzwi, Wilhelm kazał jej ukryć się na strychu. Mocno to wstrząsnęło miejscowymi ciała złożono w podwójnych trumnach. Pochowano ich 2 lutego 1945 r. we wspólnym grobie. Niedawno na cmentarzu w Gierałtowicach symboliczny grób zastąpiono marmurowym nagrobkiem. Z całej rodziny przeżył tylko wcześniej wspomniany syn zaciągnięty do wojska. Zdjęcia oraz historia przekazana dzięki uprzejmości krewnej p. Iwonie Wrożyna.
|
Ostrzelany dom w Gierałtowicach 1945 r. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz